wtorek, 28 stycznia 2014

Tyle wybiegałem do tej pory :) Rok 2013


Trochę czasu minęło zanim dowiedziałem się, że amatorzy mają swoje zawody w bieganiu. Mało tego. Jest ich tak wiele, że czasami nie wiadomo, który wyścig wybrać. Biegi przełajowe, uliczne, krótko i długodystansowe. Kto by pomyślał, że jest aż takie zainteresowanie:) Polska biega i to coraz liczniej.



Mój pierwszy bieg odbył się na Malcie w Poznaniu - Międzynarodowy Bieg Przemysła. Wywołał we mnie bardzo pozytywne wrażenia. Niby jak każdy inny samotny, treningowy bieg, jednak zupełnie rożne odczucia. Ścisk na starcie, wyprzedzani i wyprzedający biegacze. Duży ruch i napływ adrenaliny. Chcesz pobiec jak najlepiej, nie dać się wyprzedzić. Mierzysz się nie tylko ze sobą, nie tylko z czasem, ale też z zawodnikami, którzy chcą Ciebie
wyprzedzić. Mały błąd, złe rozplanowanie sił i przed samą metą wyprzedza Cię kilku zawodników. Człowiek zadaje sobie tak wiele pytań kiedy bez wysiłku mija go 10 latek:) Przynajmniej jest motywacja do następnego biegu.
Dodatkowo była możliwość spotkania wielokrotnego mistrza olimpijskiego Roberta Korzeniowskiego.
Był to pierwszy mój bieg i nie specjalnie przejmowałem się organizacją zawodów, bardziej swoim stresem:)



Jeszcze dobrze nie uporałem się z myślami o poprzednim biegu a już zapisałem się na dwa kolejne. III Samsung Półmaraton w Szamotułach i Bieg Niepodległości w Luboniu.

W końcu przyszedł czas biegu, którego obawiałem się najbardziej - III Samsung Półmaraton w Szamotułach. Ponad 21 kilometrów dla świeżego biegacza, jakim wciąż jestem to nie lada wyczyn. Jeśli się podjęło wyzwanie to chce się je zrealizować. Celem samym w sobie było przede wszystkim ukończenie tego dystansu jednak po cichu liczyłem na to, że dam radę przebiec go w czasie poniżej 2 godzin.
Pogoda w tym dniu była naprawdę idealna. Słonecznie i bezwietrznie a temperatura jak na koniec października była bardzo przyjemna.
Co ciekawe przechodnie opatuleni w płaszcze, wychodząc z kościoła uśmiechali się i komentowali patrząc na biegaczy w samych koszulkach. Pewnie ciężko im było zrozumieć, że już po kilkudziesięciu metrach biegu ciało nieźle się nagrzewa i ma się ochotę zrzucić połowę ubrań.
Wracając jednak do biegu trzeba przyznać, że poza małą wpadką na mecie gdzie była chwilowa przerwa w dostawie wody, na którą oczywiście się załapałem, organizacja była dobra. Na trasie, co 5 kilometrów były punkty z wodą i napojami izotonicznymi, a sama trasa była dobrze zabezpieczona i oznaczona.
Medal jakoś specjalnie mi się nie spodobał, ale cały bieg jak najbardziej. Świetna trasa dla kogoś, kto z półmaratonem chce zmierzyć się po raz pierwszy.

Teraz już wiedziałem jak wygląda start w takich zawodach, ścisk mnie nie rozpraszał, za to dodawał sił. W Luboniu chciałem oficjalnie zejść poniżej 50 minut na 10 kilometrów. Udało się. Czas lepszy niż się spodziewałem. Każdy kolejny krok mnie napędzał, a każda kolejna wyprzedzana osoba przechodziła w niepamięć widząc już następnego zawodnika do ominięcia. Bardzo fajna impreza. Bieg Niepodległości mogę polecić każdemu. Trasa szybka i tylko jedna pętla, dzięki czemu widoki się nie nudzą. Po 5 przebiegniętych kilometrach punkt kontrolny i kubeczki z wodą. Na mecie również od razu można było dostać butelkę wody, gorącą herbatę i rogalika. Jeśli chodzi o organizację to najwyższy poziom. Medal również najładniejszy, jaki do tej pory dostałem.

Zwieńczeniem roku był Bieg sylwestrowy nad Maltą. Dwa kółeczka w koło jeziora, czyli dystans 10 800 metrów. W czasie, kiedy wyboru w biegach nie ma za dużego, frekwencja dopisała. Nie odstraszyła nikogo nawet cena, którą w tym roku organizatorzy nieco wywindowali. Medal był fajny, ale organizacja już mniej.
Nie podobało mi się, że na mecie nie było kubeczków z napojami, a trzeba było po nie czekać w długiej kolejce. To powinno być wydawane zaraz po przekroczeniu mety. Brakowało mi też oznaczenia kilometrowego trasy i właściwego zabezpieczenia jej przed samochodami. Bieg sylwestrowy najmniej przypadł mi do gustu, jednak pobiegnę w nim pewnie i w tym roku:)

W między czasie rozpoczął się Grand Prix z Biegiem Natury nad Rusałką. Cykl biegów składający się z 6 spotkań. To chyba mój ulubiony bieg. Trasa biegnie w koło jeziora po nieutwardzonych drogach. Ścisk na ścieżkach może nie pozwala na osiąganie super wyników jednak motywuje do szukania luk w peletonie i wyprzedzania:) Naprawdę fajna atmosfera i spora frekwencja. Dużo bardziej odpowiada mi widok drzew i wody niż zabudowań i samochodów:) Polecam.

Polub na Facebooku :) Dziękuję

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeżeli masz jakieś pytanie albo chciałbyś coś dodać do posta to zapraszam:) Bardzo dziękuje za pozostawienie komentarza :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...