czwartek, 30 stycznia 2014

My psychiczni ... biegający

Zastanawiam się czy są jakieś badania na temat wpływu biegania na umysł sportowca.
Mam wrażenie, że mogłyby wykazać sporo zmian w psychice.
Bo jak wytłumaczyć, że w pogodę tak piękną jak za oknami się maluje, człowiek sam, bez przymusu idzie sobie pobiegać?


Sumienia nie mam, żeby psa na dwór wykopać, za to siebie, dlaczego nie.
Zakładam trzy warstwy ubrań, termoaktywną, zabezpieczającą przed wiatrem i jeszcze jakąś super soft shell. Wkładam buty i otwieram oklejone od sypiącego śniegu drzwi.
Zimno. Przekleństwa raczej nie wyrażą moich odczuć. Biegnę. Kolana chyba mi zamarzły zanim jeszcze zdążyły się rozgrzać. Nos też już czerwony, zaczyna przeciekać, ale co tam, trzeba dorównać koledze, który swoje kilometry już zrobił. Gorszy nie będę.
Obraz nad jeziorem, w koło którego biegnę bajkowy, naprawdę sielanka. Drzewa wesoło się kołyszą, po niebie suną chmurki a z nich pada śnieżek... zacinający prosto w oczy tymi drobnymi, pieprzonymi, ostrymi płatkami. Wiatr zawiewa akurat w przeciwną stronę niż ja biegnę, tłukąc mnie nie miłosiernie po zmarzniętej twarzy. Jakby tego było mało pod stopami prawdziwa ślizgawka. Momentami rozpędzałem się niczym Fred Flinstone w swoim pojeździe.
W takich warunkach biegnę kolejne kilometry, tocząc prawdziwą walkę ze swoimi wątpliwościami i warunkami atmosferycznymi. Chyba pomyliłem kierunki i zdobywam biegun północny. Nad głową słyszę złowieszcze krakanie. Ptaków coraz więcej, zataczają koła jak jakieś sępy. Czyżby było aż tak źle i już widzą mój koniec?

Na szczęście po drodze uświadamiam sobie, że nie jestem jedynym oszołomem na trasie. Co jakiś czas mijam któregoś z biegaczy i pozdrawiam przymarzniętym uśmiechem. 
Wszyscy z nich wytrwali w swym zamiłowaniu. A drepczą przy tym pięknie. Jak Gejsze, szybko i ostrożnie stawiając kroki na przejrzysto szklanej nawierzchni tak by nie wywinąć majestatycznego orła.

Jestem naprawdę pełen podziwu dla każdego, kto biega w tych warunkach. Kto mi teraz powie, że biegacze to mięczaki. Każdy z nich niczym terminator unicestwia swoje słabości, wątpliwości i staje się mocniejszy nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie. 

Polub na Facebooku :) Dziękuję

4 komentarze:

  1. Biegacz-terminator. Coś w tym jest. Też ostatnio ubierając kolejne warstwy odzieży zacząłem się zastanawiać czy jestem normalny ;-) ale uczucie po przebiegnięciu swoich kilometrów pomimo niesprzyjających warunków jest bezcenne i warte poświęcenia. Wie się wtedy, że było warto :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie tak:) Im bardziej się nie chce, tym większa satysfakcja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio na koniec takiego zimowego treningu wywinęłam orła...ale obity pośladek nie był w stanie popsuć dobrego nastroju jaki wywołał sam bieg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie. Uśmiech najważniejszy:) Szczęście, że nic poważniejszego się nie stało.

      Usuń

Jeżeli masz jakieś pytanie albo chciałbyś coś dodać do posta to zapraszam:) Bardzo dziękuje za pozostawienie komentarza :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...