Zastanawiam się czy są jakieś badania na temat wpływu biegania na
umysł sportowca.
Mam wrażenie, że mogłyby wykazać sporo zmian w psychice.
Bo jak wytłumaczyć, że w pogodę tak piękną jak za oknami się
maluje, człowiek sam, bez przymusu idzie sobie pobiegać?
Zakładam trzy warstwy ubrań, termoaktywną, zabezpieczającą przed wiatrem
i jeszcze jakąś super soft shell. Wkładam buty i otwieram oklejone od sypiącego
śniegu drzwi.
Zimno. Przekleństwa raczej nie wyrażą moich odczuć. Biegnę. Kolana
chyba mi zamarzły zanim jeszcze zdążyły się rozgrzać. Nos też już czerwony, zaczyna
przeciekać, ale co tam, trzeba dorównać koledze, który swoje kilometry już
zrobił. Gorszy nie będę.
Obraz nad jeziorem, w koło którego biegnę bajkowy, naprawdę
sielanka. Drzewa wesoło się kołyszą, po niebie suną chmurki a z nich pada
śnieżek... zacinający prosto w oczy tymi drobnymi, pieprzonymi, ostrymi
płatkami. Wiatr zawiewa akurat w przeciwną stronę niż ja biegnę, tłukąc mnie
nie miłosiernie po zmarzniętej twarzy. Jakby tego było mało pod stopami
prawdziwa ślizgawka. Momentami rozpędzałem się niczym Fred Flinstone w swoim
pojeździe.
W takich warunkach biegnę kolejne kilometry, tocząc prawdziwą
walkę ze swoimi wątpliwościami i warunkami atmosferycznymi. Chyba pomyliłem
kierunki i zdobywam biegun północny. Nad głową słyszę złowieszcze krakanie.
Ptaków coraz więcej, zataczają koła jak jakieś sępy. Czyżby było aż tak źle i
już widzą mój koniec?
Na szczęście po drodze uświadamiam sobie, że nie jestem jedynym
oszołomem na trasie. Co jakiś czas mijam któregoś z biegaczy i pozdrawiam
przymarzniętym uśmiechem.
Wszyscy z nich wytrwali w swym zamiłowaniu. A drepczą przy tym
pięknie. Jak Gejsze, szybko i ostrożnie stawiając kroki na przejrzysto szklanej
nawierzchni tak by nie wywinąć majestatycznego orła.
Jestem naprawdę pełen podziwu dla każdego, kto biega w tych warunkach.
Kto mi teraz powie, że biegacze to mięczaki. Każdy z nich niczym terminator
unicestwia swoje słabości, wątpliwości i staje się mocniejszy nie tylko fizycznie,
ale przede wszystkim psychicznie.
Polub na Facebooku :) Dziękuję
Polub na Facebooku :) Dziękuję
Biegacz-terminator. Coś w tym jest. Też ostatnio ubierając kolejne warstwy odzieży zacząłem się zastanawiać czy jestem normalny ;-) ale uczucie po przebiegnięciu swoich kilometrów pomimo niesprzyjających warunków jest bezcenne i warte poświęcenia. Wie się wtedy, że było warto :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak:) Im bardziej się nie chce, tym większa satysfakcja.
OdpowiedzUsuńOstatnio na koniec takiego zimowego treningu wywinęłam orła...ale obity pośladek nie był w stanie popsuć dobrego nastroju jaki wywołał sam bieg :)
OdpowiedzUsuńPewnie. Uśmiech najważniejszy:) Szczęście, że nic poważniejszego się nie stało.
Usuń